Ja niestety mam dwie lewe ręce, jeśli chodzi o rysowanie, więc pod tym względem nie pomogę.

U mnie tylko troszkę biało, i to w sumie tylko wczoraj i dzisiaj rano. Teraz już śniegu mocno ubyło, mimo że mróz trzyma. Jednak sól robi swoje.

Zobaczymy, czy się utrzyma. Chociaż fajnie by było mieć zimę w lutym.

O, widzę, że nie tylko moje ręce cierpią przy obecnej pogodzie. Zazwyczaj staram się stosować kremy, aby tak nie wysychały, ale ostatnio się na coś uczuliłam i zwykły krem powoduje tylko większe pieczenie. Przerzuciłam się na delikatniejszy i bardziej specjalistyczny środek, jest już lepiej, ale moje ręce nadal pozostawiają wiele do życzenia. Mam niejasne wrażenie, że to coś w mojej nowej pracy, bo w weekend to blednie...

Sporty zimowe na konsoli są fajne, ale to jednak nie to samo, co szusowanie samemu.
To jakiś wadliwy kontroler musiał być. W końcu one powinny nawet dzieci zauważać, może niekoniecznie takie zupełnie małe, ale już z podstawówki jak najbardziej. A przynajmniej tak ma sprzęt, który stoi w moim domu rodzinnym, a delikatnie mówiąc nie jest już pierwszej świeżości.
No ale cóż, na konsoli można robić różne rzeczy, których w prawdziwym życiu raczej by się chciało unikać. Przyjechał przynajmniej ambulans? :P

Szczerze powiedziawszy nie jestem nawet pewna, czy mamy jakąś klimatyzację. Standardowych klimatyzatorów nigdzie nie widziałam... Ale może faktycznie coś w powietrzu, bo mieszkam w środku miasta i ostatnio ciągle trąbią o smogu. Dzisiaj też było pod tym względem źle i widziałam, że nie tylko ja miałam mocno zwiększone zużycie chusteczek... Ale jeśli to by było faktycznie to, to samemu nic się nie zdziała.

Oj, usta są nieprzyjemne. A krwawienie to już w ogóle, domyślam się, jak bardzo upierdliwe to musi być, szczególnie na mieście. Mi też czasem pękają, ale nie do tego stopnia. Najgorsze, że próbuję stosować na to różne pomadki, ale nie zawsze pamiętam, aby sprawdzać ich skład. I co z tego, że mają napisane, że są na mróz, jak pierwszym składnikiem jest woda, która pierwsze co zamarznie, zwiększy swoją objętość i rozsadzi powierzchnię ust? Muszę wybrać się po apteki po coś innego, bo jak ostatnio patrzyłam to wszystkie, które obecnie mam, są takie świetne...

Jakiś czas temu zaopatrzyłam się też w balsam regenerujący. Kiedyś będąc w aptece go kupiłam. Był na promocji i kosztował całe trzy złocisze, więc się skusiłam, mimo że zazwyczaj olewam wszelkie takie promocje. Niby ma nie tylko regenerować, ale też i osłaniać, ale pierwszym składnikiem znowu jest woda, więc na zewnątrz to nie nie. Ale już w domu... Póki co nie mogę go polecić, bo jeszcze za mało go stosowałam. Ale przynajmniej daje uczucie ulgi spękanym ustom.

Cóż, to stało w sklepie, z pewnością wiele osób z tego korzystało. Może ktoś pomacał czujnik? To wydaje się chyba najbardziej prawdopodobna opcja. I tłumaczyłaby, czemu Cię nie widział - po prostu sygnał się rozpraszał, nim został złapany przez właściwą część czujnika.

No tak, cały zdrowy. Aż chciałoby się, aby tak i w rzeczywistości było. A nie drobna wywrotka i już trzy siniaki...

O, no proszę. Ja w sumie wielokrotnie byłam na nartach. W ostatnich latach już mało, nie za bardzo mi się składało. W tym roku zresztą też nie byłam i nie będę. Ale mając te naście lat to praktycznie co roku. Tylko z kolei nigdy za bardzo na sankach nie zjeżdżałam. A jabłuszka to nawet nigdy nie miałam. W mojej okolicy nie było nigdzie sensownej górki. Byłam z raz czy dwa na takiej średniej górce - mała, dużo drzew i trzeba było się też nie za bardzo rozpędzać, bo nie tak daleko już jest blok. Ale pamiętam, że zawsze bałam się tam tak zjeżdżać... No cóż, uroki dzieciństwa w środku miasta.

O, to zazdroszczę.
Tak, Kraków i Katowice prawie zawsze wypadają najgorzej. Ale Warszawa, w której ja mieszkam, powoli zaczyna je gonić... Najlepsze jest to, że problem pojawił się zaledwie kilka lat temu. Wcześniej nie było różowo, ale nie było tak, że otwiera się okno i śmierdzi.

Osobiście nigdy nie miałam pamięci do polowania na takie promocje. Zawsze jak coś namierzyłam fajnego, to dosyć szybko o tym zapominałam, jak nie nabyłam od razu oczywiście. Jedynie przy grach jestem w stanie zrobić coś takiego, ale to też tylko i wyłącznie dzięki mailom, które w takich sytuacjach przychodzą. A tak to na wszelkie inne promocje z przypadku się łapię.

A i owszem, teorię mam. Ba, nawet kilka, bo nie sądzę, aby tylko jedna rzecz na to wpłynęła.

Z jednej strony zabudowywanie całej wolnej przestrzeni, w tym i korytarzy powietrznych. Też ogólna rozbudowa wokół Warszawy.

Dalej, palenie w piecach czym się da, w tym i plastikiem. Jak i prehistoryczne, kopcące piece. I te są zarówno prywatne, jak i nie-prywatne - wczoraj bodajże kilka stowarzyszeń poszło do władz Warszawy z "czarną walentynką" zawierającą mapę takich państwowych cudeniek.
Ale zwykłe domostwa też się do tego nie mało przykładają - pracuję w jednej z podwarszawskich miejscowości i jak śmierdzi w Warszawie, to tam śmierdzi 5 razy bardziej. Niekiedy nawet widać tą wielką chmurę, w którą się wjeżdża...

Kolejna rzecz to samochody. Tych cały czas przybywa, co się przekłada siłą rzeczy na zanieczyszczenie powietrza. Ale bynajmniej nie tylko dlatego, że jest ich więcej. Dlatego, że stoją w korkach - nie dość, że ich spalanie wtedy rośnie, to jeszcze zamiast jechać stoją i wypluwają z siebie tylko te spaliny. Przepustowość większości ulic jest mniej więcej taka, jaka była, nowych połączeń jest robionych niewiele - rezultat oczywisty.

Ja tylko komputerowe. W takiej grze nigdy nie miałam okazji uczestniczyć.